Natchnienie, powinności i Terry Pratchett
Czy „chcieć” jest zawsze lepsze niż „musieć”? Jak odróżnić powinności od przyjemności? Oraz głowny bohater wpisu: natchnienie z perspektywy Zośki (i małe wtrącenie od Pratchetta).
Czy „chcieć” jest zawsze lepsze niż „musieć”? Jak odróżnić powinności od przyjemności? Oraz głowny bohater wpisu: natchnienie z perspektywy Zośki (i małe wtrącenie od Pratchetta).
Śmietanki piszę z doskoku. Ostatnia ukazała się prawie pół roku temu, więc uznałam, że wypadałoby napisać kolejną.
W internecie dzieje się wiele wspaniałych wydarzeń, mądrzy ludzie edukują innych całkowicie dobrowolnie, a wartościowe teksty można by liczyć w tysiącach. Nikt nie jest w stanie przyswoić takich ilości, a co dopiero przefiltrować internet w ich poszukiwaniu.
Zebrałam w tym wpisie z serii crème de la crème polecenia o różnej tematyce i dołączyłam krótkie podsumowanie miesiąca. Wiele się przez te niespełna 30 dni nauczyłam i uważam, że warto tym wspomnieć.
Niektórzy w dzieciństwie ganiali się po podwórku grając w drzewo, inni rysowali klasy na pobliskim chodniku, a ja siedziałam w bibliotece. Prawie cały czas. Jedna z Pań, którą pamiętam jeszcze z pierwszych klas podstawówki, wciąż tam pracuje. Gdy raz na jakiś czas do niej zaglądam, zawsze się uśmiecha z sentymentalnymi łezkami w oczach.
Nigdy nie byłam osobą, której opłacało się kupować książki. Czytam dużo i szybko, co sprawia, że jakikolwiek zakup mija się z celem.
Wybawieniem okazało się Legimi. Dla portfela, kręgosłupa i drzew.