Wyobraźcie sobie raj introwertyka kochającego przyrodę (mam wrażenie, że to częste połączenie). Mały drewniany domek schowany pośród szuwarów, słońce leniwie zaglądające przez okno, drzwi wybiegające na leśną ścieżkę, która aż woła, żeby nią przejść – bez pośpiechu. Jesteś tam, gdzie śpiewają przysłowiowe raki (z ang. „where the crawdads sing”). A teraz przewróćcie tę utopijną wizję do góry nogami, wplątując w nią samotną, przerażoną sześciolatkę. I morderstwo.
Tam, gdzie śpiewają raki
„- Gdzie śpiewają raki? Tak mówiła moja mama: „Zapuszczaj się jak najdalej. Tam gdzie śpiewają raki”.
„Gdzie śpiewają raki” Delia Owens
– Czyli w głąb lasu, tam, gdzie żyją dzikie zwierzęta.”
Książka ta jest połączeniem pięknej historii o dorastaniu, bliskości natury i samotności. Takiej pustki, ciszy, która swoim bezruchem przewierca umysł, sprawiając, że każdy szum liści na gałęziach drzew, każde łopotanie skrzydeł ptaka przelatującego w pośpiechu, każdy plusk po zwierzęciu, które zanurzyło się w toni jeziora staje się wyczekiwanym wydarzeniem.
Kya ma sześć lat, gdy ją poznajemy. Równocześnie Czytelnik wrzucony jest w dwa wątki: śmierć młodego mężczyzny (rok 1969) i trudne dzieciństwo małej dziewczynki (1952) – łączy je jedno. Mokradła. Bagna.
„Już nie śniła na jawie o lataniu z orłami; może gdy wygrzebujesz kolację z błota, wyobraźnia ubożeje, a człowiek staje się doroślejszy?”
„Gdzie śpiewają raki” Delia Owens
Dla mnie była to opowieść na jeden wieczór. Porwała mnie wrażliwą perspektywą wystraszonej bohaterki, zatrzymała biologicznymi opisami, a nie pozwoliła odejść przez kryminalną zagadkę i różne odcienie miłości.
Przyroda
Zacznę od niej, przyrody, bo znalazłam tyle powodów by to zrobić: cytat w punkt, własne doświadczenia z przebywaniem pod gołym niebem znaczącą część dzieciństwa, kierunek studiów, ale przede wszystkim ujmująca relacja Kyi z otaczającymi ją bagnami.
„Przyroda była dla niej niczym jedyny kamień w strumieniu, na którym się nie potknie.”
„Gdzie śpiewają raki” Delia Owens
Początkowo wystraszona, przytłoczona, zagubiona w nowej rzeczywistości (nie zamierzam dzielić się tym, co się wydarzyło, o tym przeczytacie sami) znajduje ukojenie właśnie na mokradłach. Plącze się między drzewami wyglądającymi tak samo z przerażeniem w oczach, aż jest w stanie rozpoznać konkretne mewy po plamkach na dziobie.
Obserwacje przyrody zmieniają się, kształtowane przez coraz więcej rozumiejące dziecko. Ta opisywana początkowo infantylnym, nieco topornym językiem, przekształca się później w poetyckie rozmyślania przeplatane biologicznym słownictwem.
„Nadciągnęła jesień. Wiecznie zielone rośliny nie zwróciły na to uwagi, w przeciwieństwie do platanów, które pyszniły się tysiącami złocistych liści na tle szarego jak łupek nieba.”
„Gdzie śpiewają raki” Delia Owens
Dorastanie
To hasło przewija się najczęściej w recenzjach, opiniach i wrażeniach po przeczytaniu tej książki. Trudno się dziwić, bo na przestrzeni tych 416 stron mamy możliwość towarzyszyć Kyi od wczesnego dzieciństwa do pełnej dorosłości.
„Znalazłszy się na najniebezpieczniejszym życiowym zakręcie, szukała ukojenia tam, gdzie zawsze je znajdowała – w sobie.”
„Gdzie śpiewają raki” Delia Owens
Jesteśmy przy niej, gdy zawodzi się na innych. Gdy zawodzi się na sobie.
Śmiejemy się widząc jej wygłupy się z rodzeństwem. Wzdychamy do młodzieńczych miłości. Wzruszamy się drobnymi gestami, delikatnością. Marszczymy brwi, gdy po raz kolejny życie okazuje się brutalne. Ronimy łzę przez niesprawiedliwość, porzucenie, samotność.
„Dlaczego zranieni, ci, którzy wciąż krwawią, mają wybaczać?”
„Gdzie śpiewają raki” Delia Owens
Kya nie zawsze postępuje logicznie i właśnie dzięki temu tak łatwo się z nią utożsamić. Boi się, czasem w stopniu zupełnie nieracjonalnym. Zakochuje się, walczy o przetrwanie, zachwyca poezją, trzęsie z zimna, piecze swoje pierwsze ciasto, chroni to, co dla niej ważne. Z drugiej strony jest niesamowicie osamotniona i przez kolejne lata wypracowuje taką relację ze sobą, taką samoświadomość, jakiej można by zazdrościć – jednak nikt by się z nią nie zamienił, wiedząc co musiała wcześniej przejść.
Morderstwo
Drugi wątek. Trzeci? Pierwszy? Zależy dla kogo.
Powieść napisana jest fenomenalnie jak na historię równoległą, a raczej zbieżną. Delia Owens wrzuca Czytelnika w moment odnalezienia ciała na mokradłach, a z drugiej strony przedstawia życie małej dziewczynki. Opowiada o niej w sposób poruszający jednocześnie nie przestając utrzymywać napięcia związanego z tragiczną śmiercią. Połączeniem tym zdołała zasiać w Czytającym ziarno niepewności, moralne zwątpienie, czy to co się wydaje, takim jest.
„Z punktu widzenia biologii dobro i zło mają tę samą barwę.”
„Gdzie śpiewają raki” Delia Owens
Życie Kyi płynie momentami bardzo wolno, niespiesznie meandrując po zakątkach mokradeł, a śledztwo stoi w miejscu. W opisy przyrody i kolejne to zmagania dziewczynki wtrącane są drobne fakty odkrywane przez policjantów odnośnie zabójstwa, męcząc Czytelnika, który tak bardzo chciałby zrozumieć, co tu się stało.
„Zawsze doceniaj
„Gdzie śpiewają raki” Delia Owens
Serce
Zdolne do czynów
Których nie zrodzi rozum.
Ono dyktuje i czuje.
Bo jak inaczej wytłumaczyć
Obraną przeze mnie
Obraną przez ciebie
Dłuższą ścieżkę przez te przełęcz?”
Książka definiowana jest jako literatura piękna, ale nie byłaby tak ujmująca, gdyby nie elementy poezji, kryminału i materiału przyrodniczo-biologicznego.
„Gdzie śpiewają raki” – słów kilka o Delii Owens
Gdy skończyłam czytać tę powieść, prócz ogarniającego mnie zachwyty nad tym niecodziennym połączeniem tematów, zaczęłam się zastanawiać, kogo spytać musiała autorka o poradę, żeby być tak biegła w opisie przyrody (często w podziękowaniach można znaleźć osoby odpowiedzialne za udzielenie pomocy w jakiejś wąskiej dziedzinie potrzebnej pisarzowi do ukończenia książki). Są to słowa tak dobrze połączone, balansujące na granicy specjalistycznego żargonu, ale i lekkiej, delikatnej zmysłowości osoby kochającej naturę.
Wtedy zaczęłam szukać i znalazłam stronę Delii Owens.
Biolożka specjalizująca się w dużych ssakach Afryki. Napisała (lub była współautorką) wcześniej 3 książki przyrodnicze, choć „Gdzie śpiewają raki” to jej pierwsza powieść. Fascynuje mnie, jak ciekawi ludzie żyją na tej planecie, jakimi skomplikowanymi są istotami, wielowymiarowymi bohaterami.
Chciałabym też oddać należny ukłon tłumaczowi tejże książki. Od jakiegoś czasu staram się świadomie zauważać te nazwiska, poświęcić chwilę na ich może nie zapamiętanie, ale przynajmniej niespieszne przeczytanie. Bez dobrej pracy translatorskiej nie ma dobrej książki. Pan Bohdan Maliborski z zachwycającego bez dwóch zdań oryginału (choć przeze mnie nie czytanego, jeszcze) stworzył powieść pełną tak pięknych polskich słów, że czytanie ich było samą przyjemnością. W takich momentach przypominam sobie, że kocham ten język.
„- Nie chodzi tylko o to – odpowiedziała niemal szeptem. – Nie przypuszczałam, że słowa mogą znaczyć tak wiele i że zdanie może zawierać aż tyle treści.
„Gdzie śpiewają raki” Delia Owens
Uśmiechnął się.
– To bardzo dobre zdanie. Nie wszystkie znaczą aż tyle.”
Sprawdziłam pokrótce jakie inne książki tłumaczył Bohdan Maliborski, ale chyba nie miałam okazji czytać innych jego przekładów. Może kiedyś.
Inne książkowe recenzje
Lubię pisać o książkach. Czytać je, rozmawiać o nich, a następnie pisać. Każde słowo: pisane, mówione, czytane. Więcej tekstów z nimi związanych znajdziecie pod kategorią Książkoholik (kliknij tu).
„Naznaczyliśmy ją i odrzuciliśmy, bo uznaliśmy, że jest inna. Tylko, drodzy państwo, czy wykluczyliśmy Catherine Clark, bo była inna, czy też stała się inna, bo ją wykluczyliśmy?
„Gdzie śpiewają raki” Delia Owens
[…] Gdybyśmy potraktowali ją jak jedną z nas, sądzę, że byłaby dziś jedną z nas.”
Tyle ode mnie. Pamiętajcie, każdy jest inny, więc moja opinia mimo wielu całkiem ładnie poskładanych słów, pozostanie wciąż moją opinią.