Jest już jedenasty stycznia 2020 roku. Wiem, że to dla większości z Was oczywiste, ale dla mnie czas płynie niewyobrażalnie szybko. Miniony rok odkrył przede mną wiele problemów, ale też ich rozwiązania – czyli de facto weszłam w niego jako osoba szczęśliwa, wylądowałam w emocjonalnej pralce i skończyłam znów jako osoba szczęśliwa. Jej!
Podsumowanie roku minionego
Siedząc przy stole w drewnianym domu, nie do końca jestem w stanie sobie wyobrazić, jak te wszystkie wydarzenia zmieściły się w dwunastu miesiącach. Nachodzą mnie takie same przemyślenia, kiedy próbuję wpakować śpiwór do pokrowca, ale i tak, za każdym razem, w końcu się udaje. Podobnie jest z ciekawym życiem – kolanem dopchniesz kryzys, łokciem spontaniczną podróż, a brodą w tym czasie zamkniesz pokrowiec. Ta daa!
Rok 2018 był przygodą.
Ostatni akapit zeszłorocznego wpisu – kliknij, żeby przeczytać całość!
Rok 2019 to nadzieja.
Adventure.
Hope.
Powodzenia Zośka, będzie się działo.
Napisałam to rok temu. Czuję się, jakbym została oświecona tego dwunastego stycznia, bo słowa zgadzają się co do joty. Aż mnie dreszcz przeszedł.
Psie sprawy
No cóż, plan z wystąpieniem we freestyle’u… nie wypalił. Powiedzmy, że został elegancko przesunięty do nieokreślonego jeszcze punktu w czasie. Później się zrobi.
Beethoven na przełomie marca i kwietnia przeszedł kompletny regres sportowy. Wylądowaliśmy z naszą przygodą z dyskami gdzieś w sierpniu 2017, a może jeszcze wcześniej. Jeden krok do przodu, trzy tysiące do tyłu.
Z perspektywy dnia dzisiejszego zupełnie się mu nie dziwię – ja przechodziłam ciągłe regresy, progresy i inne mętliki.
W marcu wylądowałam z Betem u Tomka i to właśnie wtedy w moje ręce wpadła kolczatka. Plastikowa, ale kolczatka.
Tomek uspokoił mnie, pokazał jak działać. Nie obwiniał, nie oceniał, nie osądzał. Najważniejsze, co od niego dostałam, to poczucie mentora nad głową. Chwilę później zderzyłam się z rzeczywistością własnej głowy, więc więcej się z Tomkiem niestety nie widziałam, ale zawsze gotów był odpowiedzieć na nurtujące mnie pytania czy wesprzeć. Taki dobry człowiek w pobliżu pozytywnie wpływa na moją psychikę.
Przez ten rok zaczęłam lepiej rozumieć Beethovena, szanować jego granice i upodobania. Jednocześnie mam wrażenie, że zaczęłam stawiać logiczne wymagania, a zasady wreszcie są jasne. A ja konsekwentna 😉
Ludzkie sprawy
Odkrycia, przełomy i inne takie
Kiedy kilka miesięcy (a może tygodni) temu napisała do mnie Natalia z Bark Side i zaczęłyśmy rozmawiać o słowie na nadchodzący rok. W akcji #OneLittleWord (o co chodzi wyjaśnia Kasia w tym wpisie) wzięłam udział już na początku roku 2018, więc i w 2019 wybrałam kolejne.
Było to „Hope”, bo miałam nadzieję, że w tym roku będzie lepiej.
No i gdyby patrzeć sumarycznie, było. Tylko moja głowa przeszła przez emocjonalną pralkę.
O tym, jakie słowo towarzyszyć będzie mi w roku 2020, możecie przeczytać w sekcji „małe plany i pomysły”.
Skończyłam pierwszy rok liceum, zdałam z wszystkich przedmiotów – choć nie ukrywam, że momentami miałam dość. Trzy rozszerzenia, i to jeszcze takie, potrafią człowieka zmęczyć – mimo wszystko, nie żałuję. Poznałam wielu wspaniałych ludzi i nauczycieli z pasją. Kochanowski nie bez powodu ma w sobie słowo „kocha”.
Robiłam rzeczy bezpieczne, ale i szalone. Za mną pierwszy wyjazd z Beethovenem w góry. Przeszliśmy razem prawie 80 kilometrów, spaliśmy pod namiotem, ale i na wrocławskim dworcu. Pociągi były naszym drugim domem. O tej niesamowitej przygodzie napisałam w tym wpisie.
Wiele podróżowałam. Wrocław, góry, drugie góry, trzecie góry, zawody w Poznaniu, Niemcy (bez psa), wakacje nad morzem. Lubię wyjeżdżać, a w tym roku miałam do tego okazje. Bardzo się z tego cieszę.
Ja. Zośka.
Spróbowałam swoich sił na rynku pracy i odbiłam się od średnio profesjonalnych ludzi. Nie pierwszy, nie ostatni raz.
Wątpiłam w ludzkość tylko po to, żeby kolejnego dnia uśmiechać się na widok człowieka na ulicy. Ambiwalentne uczucia nie odstępowały mnie na krok. Ale dzięki temu, poznałam siebie lepiej niż kiedykolwiek indziej.
Spotkałam wiele osób. Zrobiłam porządki w relacjach wyjaśniając parę spraw i odcinając się od tych, których towarzystwo mi nie służyło.
Każdemu polecam takie sprzątanie. Ulga nie do opisania.
Zostałam wegetarianką. Wreszcie czuję, że żyję w zgodzie ze swoimi przekonaniami i poglądami. Minęły już ponad trzy miesiące od tej decyzji, a ja mięsa w ustach nie miałam ani razu. Jestem z siebie dumna. Naprawdę.
Wyposażyłam się, dzięki wsparciu rodziców, w najdroższą biżuterię świata. Aparat ortodontyczny traktuję jako codzienność i wyczekuję efektu końcowego. Ale już dziś wiem, że warto.
Ścięłam włosy. Dosyć znacząco, bo dla fundacji przekazałam 40 centymetrów. Wiele osób taką zmianę traktuje jako zamknięcie pewnego okresu w życiu i mam wrażenie, że choć podświadomie, u mnie było podobnie.
Blog i inne takie
Jeśli ktokolwiek z Was uważa, że w podstawówce czy gimnazjum miał niewiele czasu przez szkołę, najwyraźniej nie poznał jeszcze liceum. Najprawdopodobniej to samo powtarzać będę na studiach czy w pracy, ale na razie nie mam takiego punktu odniesienia. Na wszystko przyjdzie czas.
Pisałam nieregularnie. Wena przypływała i odpływała, ale nie była tak regularna i przewidywalna, jak ocean w tej kwestii. Gdyby się jednak nad tym zastanowić, to otwarte wody wcale tak nieskomplikowane nie są – może mój mózg się skroplił? Kto wie.
Przestałam się przejmować liczbami. Znaczy, wciąż patrzę na komentarze, bo to bezpośredni dowód tego, że tu jesteście, ale nie kontroluję wyświetleń, lajków i serduszek. Nie potrzebuję takiej presji.
Cieszę się, że są osoby, które zaglądają tutaj, lubią moją niszę.
Bo jedynym mianownikiem tego wszystkiego nie są psy, książki czy nastolatki.
Jestem po prostu ja.
Dlatego też wiem, że jeśli ktoś tu zagląda, robi to dla mnie. Mojego stylu, nieśmiesznych żartów, sarkazmu, ironii, przydługich dygresji. I za to Wam dziękuję.
Małe plany i pomysły
Niekończące się podsumowania
O tym roku mogłabym pisać znacznie więcej niż te dziewięćset słów powyżej. Ale wiem, że nigdy bym nie skończyła. Przecież nie chodzi tu o mój życiorys, tylko te małe i wielkie rzeczy. Wymieniłam je wyżej, a resztę możecie odkryć zaglądając do archiwa z roku 2019. Macie do wyboru 27 wpisów, więc jest co czytać – przynajmniej na wieczór czy dwa. Sugeruję dawkowanie po dwa-trzy na jedną herbatę i kawałek ciasta. Z doświadczenia dobrze wchodzą.
Prócz tego, dość prężnie działałam i na Instagramie, i na Fanpage’u na Facebooku. W wolnej chwili zachęcam do zerkania tam, bo pojawiają się i scenki komediowe, i psie przemyślenia, i filozoficzne teksty. Jak to Zośka – od Sasa, do lasa.
Część właściwa
One Little Word
Słowem na ten rok jest dla mnie „Sparkle”.
Usłyszałam je w filmie Netflixa pt. „Klaus” i od tego momentu nie mogłam się go pozbyć z głowy. Wraz z całym cytatem, oczywiście.
Decyzja siedziała gdzieś w moim sercu, czekająca na właściwy moment, bym ją podjęła. Momentem przełomowym była dla mnie wigilia klasowa, ale też ta z rodziną, kiedy to dowiedziałam się, jak bardzo mój optymizm, radość i energia, daje siłę innym.
Postanowiłam, że chcę być taką iskrą.
Chcę budzić nadzieję w ludziach.
Chcę pobudzać ich do działania.
I want to spark and be a spark.
Plany psie
Nie frustrować się. Analizować, ale i cieszyć się chwilą. Nagradzać i wybaczać. Stawiać jasne granice. Być dobrym kumplem.
Seminarium z Darkiem Radomskim, w którym biorę udział w ten weekend, wiele mi już dało, a jeszcze drugi dzień przed nami.
Chcę, żeby ten rok był od doświadczania, nie od wymagania.
Oby się udało.
Co ja gadam. Uda się, bo jestem świadoma i mam dobrych ludzi dookoła, którzy mi o tym przypomną.
Plany ludzkie
Plany służą po to, żeby je zmieniać. Dlatego też nie czuję się w mocy żeby układać sobie nadchodzący rok. Szczególnie, gdy ma być tak wyjątkowy – w końcu osiemnaste urodziny kończy się tylko raz. Nigdy więcej.
Chcę spędzać więcej czasu z bliskimi, ale i tymi, którzy bliskimi mogą zostać. Lubię ludzi, bo dają mi energię do działania, ale kocham też spokój, który pozwala mi zresetować głowę i wyjść z otwartymi ramionami. Ten rok nauczył mnie, jak ważne jest, żebym znała swoje granice, strefę komfortu i generalnie samą siebie.
Chcę się lepiej słuchać samej siebie. Wsłuchiwać w to, co mówi mi intuicja. Godzić umysł z sercem, dbać o swoją duszę.
Chcę też wreszcie odwiedzić swój rozsądek, a przynajmniej większą jego część. Każda bratnia dusza jest inna, a moja mieszka 350 kilometrów ode mnie i jeszcze ma racjonalnego myślenia za nas obie.
Chcę być zdrowa. I by moi bliscy zostali oszczędzeni. Bo pod tym względem 2019 rok łatwy nie był.
Nie wiem czego chcę więcej.
Nie poddawać się, nie zamykać, odkrywać.
Poświęcać czas na to, co sprawia, że na mojej twarzy pojawia się uśmiech.
Czy czegoś więcej człowiekowi potrzeba?
„A true act of goodwill always sparks another”
Pamiętajcie.
To wszystko.