Psy są różne. Czegokolwiek byśmy nie robili, nie znajdziemy dwóch takich samych. Chociaż czasem bardzo byśmy chcieli.
Niektóre czworonogi można określić ekstrawertykami – kochają wszystko, co się rusza, odnajdują się w dużych grupach i nawiązywanie nowych znajomości mają we krwi. Są też takie psy, które czują się najlepiej w znanym sobie towarzystwie i raczej nie umieją zachować się poprawnie w sytuacji z nieznanymi im osobami.
Gdyby narysować na ziemi linię i kazać psom ustawić się po jednej ze stron, Beethoven stanąłby na skraju, jedną łapą i ogonem zahaczając o pierwszą grupę – bardziej pasuje do tego drugiego typu. Ale to nie oznacza, że nie da się z nim podróżować.
Da się, i to jeszcze jak!
Czy każdy pies może podróżować?
W teorii, tak. W praktyce, lepiej nie.
Podróżowanie wiąże się z częstymi zmianami otoczenia, więc psy mające trudności z adaptacją w nowych miejscach mogą się bardziej stresować, niż cieszyć takim wyjazdem. Zawsze gdy chcesz się gdzieś wybrać w komplecie 4 łapy + ludzie, przemyśl wszystkie argumenty za i przeciw. Pamiętaj, psy nie zwracają uwagi na widoki. Dla nich zupełnie inne rzeczy mają znaczenie.
Pies aspołeczny – o co konkretnie chodzi?
Nigdy nie wiedziałam jak mam określić Beethovena. Mózgi lubią szufladkować, porządkować i systematyzować wiedzę, więc męczył mnie fakt, że mój własny pies był dla mnie swego rodzaju niewiadomą.
Teraz wiem, czego mogę się po nim spodziewać i najłatwiej mi go nazwać aspołecznym.
Bet kocha ludzi, których zna. Lubi psy, które zna i zaakceptował. Ale co ważne, nie ma problemu z nowymi miejscami – piszę to siedząc na łóżku w apartamencie w górach, do którego przyjechaliśmy wczoraj. Obok stoi rozłożona klatka, a w niej śpi zwinięte w kłębek czarno-białe ciałko. Zdążył już pokochać balkon, na którym spędza połowę czasu, a na okolicznych łąkach wydeptał okręgi, kiedy hasał ze szczęścia jak dziki.
Wiem, że nieufność do ludzi i różne reakcje można wypracować, ale wiem, że Bet nigdy nie będzie kochał wszystkich. Nie musi.
Podróże z psem aspołecznym – najważniejsze aspekty
Transport
Zaznaczę na wstępie, że jazda samochodem to luksus. Możesz zapakować tyle rzeczy, ile zmieści się w bagażniku, nie musisz martwić się określoną godziną wyjazdu ani tłokiem. Dlatego przyzwyczajenie psa do tego typu podróży uważam za rzecz bardzo ważną. Nawet jeśli nie masz swojego auta albo nie ufasz metalowej konstrukcji na czterech kołach, nigdy nie wiesz czy nie nadejdzie dzień, kiedy nikt nie zapyta cię o zdanie. Czy to awaryjna taksówka, czy podwózka autostopem, czy inna nieoczekiwana zmiana planów – jazda w samochodzie powinna być na wszelki wypadek opanowana.
Pociąg to, moim zdaniem, najchętniej wybierany przez właścicieli psów środek transportu. Pokonuje i te dalsze, i bliższe dystanse, podróż mija stosunkowo komfortowo, a cena nie zwala z nóg. Podróże z czworonogiem pociągiem opisałam szerzej w tym wpisie, a powtarzać się nie lubię.
Przejdźmy do sedna – pies aspołeczny. Podkreślę od razu, że agresywne zachowania są niedopuszczalne. Nie może być tak, że przechodząc obok dowolnej osoby obawiamy się, że nasz pies się rzuci. Rozumiem, że nie chcemy żeby nikt naszego pupila dotykał lub wchodził z nim w interakcję, ale dzielimy ten świat z resztą społeczeństwa, więc musimy się dostosować.
Podróżując wybierz takie miejsce, żeby pies miał swoją przestrzeń, ale jednocześnie nie wadził innym i nie był narażony na nadepnięcie/kopnięcie czy inny niechciany bodziec. Nie zawsze będzie łatwo, ale warto dołożyć kilkanaście złotych do biletu i nie stresować się przez całą podróż.
Niewykluczone, że trafisz do jednego wagonu/rzędu z innym psem. Nie musisz się z nim witać, tak naprawdę pożądany jest brak interakcji. Dlatego pokaż swojemu pupilowi wcześniej, że można spokojnie leżeć mimo obecności innego czworonoga.
Dzieci płaczą, psy szczekają. Ludzie to wiedzą i wbrew pozorom rozumieją. Nie zapadaj się pod ziemię ze wstydu, kiedy twój pies na kogoś szczeknie lub piśnie ze stresu, to się zdarza. Nie zmienia to faktu, że ujadanie nie powinno być akceptowane – tak jak wspominałam, nie jesteśmy sami na tej planecie.
Nocleg
Do wyboru, do koloru. Schroniska, motele, hostele, hotele, apartamenty – opcji jest wiele, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Jeśli wybierasz schronisko, musisz się liczyć z tym, że nie będziesz tam sam. Nikt nie powinien twojemu psu głowy zawracać, ale postaraj się, żeby i on nikomu nie przeszkadzał. Może się położyć pod stołem lub ławą i udawać, że go nie ma. Bardzo doceniamy takie zachowanie, więc order z resztek z obiadu jak najbardziej się należy. Jeśli decydujesz się na namiot, czyli rozwiązanie nieco bardziej wymagające, polecam wpis Magdy, z którą wspólnie przeszłyśmy 80km. Doświadczony górołaz, warty zaufania!
Zakładamy, że pies nie ma problemu z nowymi miejscami, ale rzeczywistość teorią nigdy nie była. Klatka lub ukochany kocyk może sprawić, że strachy spowodowane dźwiękami i dużą liczbą osób, magicznie znikną. A pies zestresowany i przestraszony potrafi zachowywać się inaczej niż zazwyczaj, więc jego dobrostan jest nam jak najbardziej na rękę.
Nie zawsze będzie chęć lub możliwość wzięcia psa ze sobą i nie mam tu na myśli całodniowych wycieczek (choć i takie się zdarzają), a na przykład obiadu na mieście. Upewnij się, że twój pies będzie potrafił zostać sam i nie siać w tym czasie zniszczenia. Klatka może być dobrym rozwiązaniem, jeśli wcześniej poprawnie ją wprowadzisz.
Wędrowanie
Kiedy wyjeżdżam, zabieram zawsze ten sam zestaw na wędrówki.
Smycz przepinana, amortyzowana, szelki TrueLove Security i sledy. Na szlaku Bet zawsze ma obrożę, żebym zawsze mogła przepiąć smycz i zyskać większą kontrolę. Jeśli idziemy w miasto lub szlak, o którym wiem, że będzie zatłoczony, wybieram szelki zabudowane. Mają rączkę i lepiej panuję nad psem. W przypadku wycieczek w dzicz, decyduję się zazwyczaj na sledy.
Mijanie z innymi psami budzi różne emocje u różnych psów. Zazwyczaj skracam smycz i nie pozwalam na kontakt z drugim czworonogiem – nie ma takiej potrzeby, a może to wprowadzić zamieszanie i spowodować nieprzyjemną sytuację. Nie, dziękuję za takie atrakcje.
Nie spuszczaj psa na szlaku. Nigdy nie wiesz, czy zza zakrętu nie wyskoczą jacyś ludzie, a takich niespodzianek raczej lepiej unikać.
Towarzysze podróży
Podczas majówki dokonałam czegoś, co wydawało mi się niemożliwe. Przeszłam 80 kilometrów z psem po górach w towarzystwie nieznanych Beethovenowi wcześniej osób i dwóch psów.
Bet jest psem, który boi się interakcji z nieznanymi mu ludźmi. Oznacza to, że nie toleruje natarczywego patrzenia mu w oczy, wyciągania rąk, nachylania i wszystkich innych prób nawiązania kontaktu. Potrzebuje czasu, żeby się do nowych osób przyzwyczaić i woli to robić we własnym tempie, małymi krokami.
Nie zapomnę gdy rano, składając namiot pod schroniskiem, puściłam Beta luzem, a on pobiegł do chłopaka, z którym wspólnie wędrowaliśmy od doby i zaczął domagać się głaskania. Nie przeszkadzało to Betowi obszczekać go porządnie dzień wcześniej, ale najważniejsze, że się dogadali.
Najbardziej obawiałam się zachowania Beethovena wobec psów Magdy, a szczególnie młodego samca, Krakersa. Od początku zaznaczyłam, żeby ucinać jakikolwiek zapędy witania się między psami. Chodziły wpierw w sporym dystansie od siebie, oba ściśle kontrolowane. Przez pierwsze półtora dnia Bet pokonywał kolejne to kilometry z kagańcem na pysku, bo mając kijki w ręku mogłabym nie dość szybko zareagować, a nie chciałam, żeby Krakers ucierpiał. Pod koniec wyprawy potrafili iść bark w bark, nawet zdarzały się nazwane przez nas „szybkie całusy”, kiedy to trącali się nosami i jakby nic się nie zdarzyło, szli dalej.
Podsumowując nasz przykład, jeszcze przed podróżą dowiedz się z kim będziesz dzielić swe trudy i znoje. Jeśli masz dużo czasu, spróbuj zaaranżować spacery w podobnym towarzystwie i sprawdź, jak zachowa się twój pies. Z takiego doświadczenia można wyciągnąć wnioski i dzięki temu, właściwa wyprawa może być łatwiejsza i dla wszystkich stron przyjemniejsza.
Na samym wstępie powiedz reszcie grupy, jak mają się obchodzić z twoim psem. Czy mają go ignorować, czego unikać, czy może jednak przywitać się w twoim towarzystwie – jeśli im tego nie powiesz, skąd mają to wiedzieć? To ty znasz swojego pupila najlepiej.
Posłuchaj wszystkich rad, a potem wyciągnij własne wnioski
Wszystko, co napisałam, uważam za ważne. Nie zmienia to faktu, że i tak przed pierwszą samodzielną wyprawą bałam się i stresowałam. Nie wiedziałam jak będzie, czy wszystko się uda i czy damy radę.
Nigdy nie wychodzi idealnie i należy się z tym pogodzić. Ale nie pozwól, żeby cię to zniechęciło! Podróżowanie to niesamowita przygoda i warto chociaż spróbować. Nie trzeba rzucać się na głęboką wodę, jak zrobiłam to ja, tylko powoli zwiększać stopień trudności swoich wypraw.
Czytaj, słuchaj, ale miej swój rozum. Jeśli twój pies boi się kontaktu z ludźmi, ale kocha jedzenie, może nagradzanie za spokojne omijanie osób będzie kluczowe. A może nie?
Znasz swojego psa najlepiej. Niestety nie ma jednego uniwersalnego sposobu na udaną podróż. Mam jednak nadzieję, że wymienione przeze mnie wskazówki pomogą ci w odnalezieniu swojego idealnego rozwiązania.