Zawsze, gdy przestaję pisać i odchodzę od klawiatury na kilka tygodni czy miesięcy, najłatwiej wrócić by pisać o książkach. Nie wiem czemu, choć mam pewne domysły – może dlatego, że nie trzeba wkładać dodatkowego wysiłku w wymyślenie tematu wpisu? W końcu książek czytam wiele i o większości z nich z chęcią opowiadam, więc czemu by i o nich nie pisać?
Ciepła historia noworoczna
Mam wrażenie, że w kwestii życzeń noworocznych nie odkryję już Ameryki – większość zostało powiedziane, napisane i przekazane. Dlatego dziś mogę jedynie opowiedzieć historię, która przydarzyła mi się tuż przed świętami, a z której może wynieść coś każdy z nas.
[Recenzja] Gdzie śpiewają raki
Wyobraźcie sobie raj introwertyka kochającego przyrodę (mam wrażenie, że to częste połączenie). Mały drewniany domek schowany pośród szuwarów, słońce leniwie zaglądające przez okno, drzwi wybiegające na leśną ścieżkę, która aż woła, żeby nią przejść – bez pośpiechu. Jesteś tam, gdzie śpiewają przysłowiowe raki (z ang. „where the crawdads sing”). A teraz przewróćcie tę utopijną wizję do góry nogami, wplątując w nią samotną, przerażoną sześciolatkę. I morderstwo.