Czym właściwie jest dla mnie piękna relacja z psem? Propozycja tego wpisu wyszła od Was, a dokładniej od jednej z obserwatorek naszego konta na Instagramie. Zbierałam wtedy propozycje do Q&A, które ukazało się już jakiś czas temu, ale widząc to pytanie, od razu wiedziałam, że jest to temat warty szerszego rozwinięcia – z tego powodu, w Q&A się nie znalazł.
To, czym jest piękna relacja z psem, zdecydowanie zależy od duetu pies-człowiek. Nie będę tutaj poruszać kontaktów międzypsich, bo się na nich nie znam. Skoncentruję się na więzi czworonoga z jego właścicielem.
Wiem, że nieprzerwanie od dwóch miesięcy mówię i piszę, że dużo się u mnie zmienia, ale tak dokładnie jest. Ten okres zmian jest dla mnie niezwykły, bo wiele się uczę i zaczynam rozumieć, ale też wyczerpuje. Wizja tego, jak chciałabym żeby moja relacja z Beethovenem wyglądała, też uległa wielu modyfikacjom.
Może to dobrze, że nie zabrałam się za ten wpis wcześniej. Musiałabym wtedy napisać kolejne, które były by aktualne.
Mam wrażenie, że i tak przed tym nie ucieknę. Życie jest pełne zaskakujących zwrotów akcji oraz wręcz przeciwnie, subtelnych, pojedynczych modyfikacji.
Wróćmy do relacji pies-człowiek.
Szybko tylko przypomnę, że nie jestem behawiorystą. Nie znam się, nie mam wiedzy ani wykształcenia. Wszystko, co tu publikuję wychodzi wprost z mojej głowy i doświadczeń. Jeśli pytanie w pierwszym zdaniu wpisu zostało uważnie przeczytane, to na pewno uwaga została zwrócona na słowa „dla mnie”, prawda? 😉
Moja opinia, moje zdanie, mój pies, moje doświadczenia.
Skorzystaj, jeśli chcesz, ale nie oczekuj, że wszystko będzie wyglądało tak samo. I tyle, już przechodzę do wątku głównego.
Więź między właścicielem a jego rozmerdanym przyjacielem buduje się od pierwszych chwil. Kiedy spotykamy nową osobę, pierwsze wrażenie ma wielkie znaczenie, bo może zadecydować o tym, czy postanowimy kontynuować rozmowę, czy szybko się ewakuujemy z tego towarzystwa.
W przypadku psa strasząc lub osaczając go na start, na pewno mu nie pomożemy, ale da się to odpracować budując stopniowo zaufanie.
Budowanie relacji ze szczeniakiem z hodowli, szczeniakiem z domu tymczasowego, psem z domu tymczasowego, psem ze schroniska – za każdym razem będzie to wyglądać inaczej. Pomijając już naturalną indywidualność czworonogów, samopoczucie matki podczas porodu, warunki życia i różne doświadczenia wpływają na to, jak zachowywać się będzie Twój pies.
Beethoven jest psem po trudnych, charakternych rodzicach. Początki naszej relacji były pełne stresu, irytacji i nerwów, co nie sprzyjało budowaniu zaufania. Wszystko to spowodowało, że powstały takie a nie inne problemy behawioralne, które mnie frustrowały, więc się złościłam na psa – i tak w nieskończoność zaciskała się pętla negatywnych emocji.
Tak szczerze mogę powiedzieć, że nasza relacja jest zdrowa dopiero od niedawna. Jest w niej przestrzeń na moje emocje, na emocje Beta i przede wszystkim dużo wsparcia i zaufania. Wciąż się w tym wszystkim gubię, wciąż nie do końca wiem czy postępuję właściwie.
Przeglądając chociażby mój Fanpage na Facebooku widać jak to wszystko płynnie się zmienia. Jak dowiaduję się nowych rzeczy o swoim psie, zaczynam go lepiej rozumieć. Poznaję go na nowo raz po raz.
A wiecie ile ma lat? Ponad trzy i pół.
Ktoś kiedyś powiedział albo mi w głowie powstała taka sentencja, że przyjaźń buduje się przez całe życie. Tymi małymi chwilami, wspólnym wyjściem na kawę, szturchnięciem w bok na ulicy, śmianiem się bez opętania, chodzeniem obok siebie w ciszy.
To nie muszą być wielkie wydarzenia i odkrycia, choć i takie są ważne. Niektórzy uważają, że to złe zarządzanie czasem, ale ja czasem wolę coś zrobić później, gdy widzę, że mój pies domaga się uwagi, kiedy przyjaciółka potrzebuje rozmowy, a rodzina zrozumienia.
Tak, nieraz spóźniłam się do szkoły, bo siedziałam na dywanie w przedpokoju i przytulałam się do psa.
Tak, nieraz nie nauczyłam się perfekcyjnie na sprawdzian, bo bliska mi osoba miała kryzys.
Takie małe chwile budują całokształt. Co to ma do relacji z psem? Wszystko.
W takiej relacji drobne momenty też są ważne. Na spacerze usiąść na ławce i popatrzeć chwilę przed siebie. W domu podczas robienia czegoś ważnego na laptopie, poczuć uginanie się materaca i ciepło kłębka leżącego obok Ciebie.
Beethoven nie jest typem psa, który lubi się przytulać. Dotyk akceptuje, ale wtedy kiedy ma na to ochotę. Nie zmienię tego, więc równocześnie wzmacniam zaufanie i po prostu daję mu przestrzeń.
W tym tygodniu obudziłam się z jakimś dziwnym obciążnikiem na stopach. To był czarno-biały kłębek spokojnie pochrapujący na kołdrze. Uśmiechnęłam się pod nosem z ogarniającym mnie uczuciem zwycięstwa.
Kolejny mały sukces do zapamiętania.
Za każdym razem, gdy Bet wybiera moje towarzystwo, robi mi się ciepło na sercu. Ale takim najlepszym, przynajmniej dla mnie, wskaźnikiem zrozumienia, jest taka iskra w oczach. Kiedy patrzysz na psa, on na Ciebie i po prostu się rozumiecie.
Miałam sytuację, kiedy Bet się rzucił na innego psa, nie będę już dokładnie rozdrabniać po co i dlaczego (szczegóły w tym poście). Po oddzieleniu go od pinczera, zapięłam karabińczyk do jego obroży i usiadłam na trawie. Opisałam to tak:
„Usiadłam wtedy obok niego, pełna adrenaliny, z zielonymi od trawy kolanami i przyspieszonym oddechem. On leżał, zmęczony i patrzył mi w oczy.
Pierwszy raz nie byłam na niego zła.
Chyba osiągnęliśmy ten etap, kiedy wiem, dlaczego to się stało i wiem, że zareagował trochę za mocno – mógł szczeknąć/pokazać zęby/nastraszyć, ale też wiem, że teraz jakakolwiek reprymenda go zgasi. On już samym moim krzykiem podczas sytuacji (podczas sprintu raczej nie milczałam) się zaaferował.
Paradoksalnie, po takiej nieprzyjemnej sytuacji (pierwszej od nie wiadomo kiedy) czułam się bliżej niego niż kiedykolwiek.
Zaczęłam go rozumieć.
Dlatego z pulsującą bólem dłonią i adrenaliną w całym ciele, siedziałam na trawie patrząc mu w oczy.
Wreszcie czułam, że to jest mój pies. Że się rozumiemy. Że nasza relacja jest mocniejsza, niż kiedykolwiek.”
To był dla mnie przełomowy moment. Naprawdę. Później były kolejne, małe zwycięstwa i wielki misz masz w naszym życiu sportowym. Trwa on aż do teraz, bo czkawką odbija się teraz cała presja z przeszłości i obecnie rzucam dyski siedząc na ziemi i dając spokojne nagrody słowne.
I wiecie co? Nie mam z tym problemu.
Wiem, że Bet potrzebuje czasu, a ja mu go po prostu daję. Daję mu przestrzeń, zrozumienie i sama równocześnie próbuję okiełznać swoje emocje.
Uważam, że relacji idealnej nie ma, bo jesteśmy tylko ludźmi i popełniamy ludzkie błędy. Sama święta nie jestem, moja więź z Betem płynnie się zmienia. Ale gdybym miała opisać piękną relację w trzech słowach, byłyby to kolejno: zrozumienie, zaufanie i cierpliwość.
A nam dobrze idzie, żeby te trio osiągnąć.