B The Great

Książki | Podróże | Pies | Studia

„SOS – Stowarzyszenie Obrońców Smoków”, czyli czemu takie książki nie wychodziły 15 lat temu??

SOS - Stowarzyszenie Obrońców Smoków - recenzja - Ola Bylica - Anna Nowacka - Wydawnictwo Kropka

Kocham smoki.
Poznałam je gdzieś między „Eragonem”, „Harry’m Potterem”, twórczością Trudi Canavan i kilkoma albumami ilustrowanymi o fantastycznych zwierzętach. Jedni wzdychali w tym wieku do jednorożców, inni do pegazów, a ja zachwycałam się smokami. Zostało mi do dziś i dlatego też tak wielki entuzjazm wywołał we mnie powrót do „Ziemiomorza” Ursuli K. LeGuin, której wizja smoków jest bliska mojemu sercu.
Usłyszawszy pomysł na książkę dla dzieci, która opowiada o krakowskich smokach (nie jednym!), pełnej pięknych ilustracji i zabawnych dialogów, prawdziwie się ucieszyłam – nie tylko ja z dziś, ale i żyjące we mnie dziecko. Nie trafiłam na takie książki będąc mała – nadrobić mogę dziś. I to zrobiłam. Zapraszam do SOSu – Stowarzyszenie Obrońców Smoków czeka.

piórko - bthegreat.pl

O moim czytaniu słów kilka

Zaczęłam od przekartkowania tego małego dzieła i pokazania go Małemu Człowiekowi. Wiekowo mieści się w dolnym zakresie sugerowanego przedziału, a przede wszystkim, co ja będę w jakieś znaczki i zalecenia wierzyć, książka zapowiada się dobrze, jest o smokach, trzeba się nią dzielić!
Nie spodziewałam się tego, ale pierwszym stronom towarzyszył rechot. Śmiałabym się może i ja, ale miałam za trudne zadanie artykułować kolejne słowa i zwroty akcji, nawet jeśli mózg mnie poganiał, że chciałby czytać szybciej i tym samym wcześniej dowiedzieć się, co się stanie. To nie takie łatwe zadanie, gdy oczy mkną już po kolejnych zdaniach (są napisane w dość dużej czcionce, ułatwiając samodzielną konsumpcję początkującym czytelnikom), a usta zalegają z wypowiadaniem o przynajmniej pół strony. A ja i tak mówię bardzo szybko!

„ – Ej, drobio-gadzie, chodź tu do mnie… Jak to się woła? Cip, cip? Czy może syk, syk?
– Noooo, można i tak, ale łatwiej po imieniu.”

„SOS – Stowarzyszenie Obrońców Smoków”, Anna Nowicka, Ola Bylica

Mknęłam rozdział po rozdziale, uwaga Małego Człowieka była niezachwiana. Były śmiechy, były zaskoczenia. Cały weekend w wolnych chwilach sięgałam po książkę, często z inicjatywy Małego Człowieka – ostatnie strony czytane były nawet w samochodzie, gdy od celu wojaży dzieliły mnie sekundy. Tak nas wciągnęło!
Wyjście z czterokołowego środka lokomocji przerwało ciąg czytania i zostawiło nas na początku rozdziału szóstego. I trudno mi się przyznać, nie zdradźcie mnie, ale… dokończyłam ją sama w domu. Musiałam wiedzieć, co się dalej stanie!

„Czemu musimy teraz iść na ten głupi Wawel?”

„SOS – Stowarzyszenie Obrońców Smoków”, Anna Nowicka, Ola Bylica

Dlatego alternatywny tytuł (nieautoryzowany, mój) brzmi: SOS, czyli ratunku, książka skończyła się za szybko. Teraz krótkie wtrącenie prywaty, dlaczego też „SOS” w moje ręce trafił.
Na książkę czekałam i jej wyczekiwałam, bo mam szczęście znać ilustratorkę, Olę Bylicę. Gdy dała mi znać, że Wydawnictwo Kropka prowadzi nabór na recenzentki i recenzentów, zgłosiłam się i trzymałam kciuki, że się uda. No i się udało!
Książka przyjechała do mnie piękna i pachnąca, ku smutkowi Beethovena, niejadalna i nie w formie zabawki (najgorzej).

SOS - Stowarzyszenie Obrońców Smoków - recenzja - Ola Bylica - Anna Nowacka - Wydawnictwo Kropka

Do meritum: co uważam o książce? Dużo dobrych rzeczy. Rozbijmy to na trzy kluczowe kategorie: fabułę, dostosowanie do odbiorcy i ilustracje.

Fabuła

Akcja rozpoczyna się pięknym zdaniem – mówi się, że dobre pierwsze zdanie potrafi „kupić” Czytelnika. Tak, by książkę kupił (już bez cudzysłowiu, znaczy się, dosłownie nabył).

SOS - Stowarzyszenie Obrońców Smoków - recenzja - Ola Bylica - Anna Nowacka - Wydawnictwo Kropka

Postaci, które będą nam towarzyszyć to Staszek (wiek orientacyjny – 10 lat) oraz jego starsza kuzynka Helena (młoda nastolatka). Ciąga biednego młodziaka po jakimś Wawelu, każe włazić w dziwne miejsca i jeszcze odpowiada na pytania uśmiechem – typowe zachowanie starszej siostry (mam doświadczenie, uwierzcie mi). Mogłaby jednakowoż nie trzymać go w niepewności, bo pal sześć ciemne zaułki i dziwne zachowanie, są rzeczy ważniejsze – Staszek w trakcie zaczyna mieć przeczucie, że może i nie wie, co się dzieje, ale ma to coś wspólnego z jego mamą. A dokładnie z tym, że nie wie, gdzie ona jest. I im dłużej o tym myśli, tym bardziej coś go w środku ściska.

Historia jest… nieoczywista. Nawet dla doświadczonej Czytelniczki (a dam sobie taki tytuł, zdałam sesję, kto mi zabroni) przewidzenie wszystkich zwrotów akcji i powiązań nie jest oczywiste. Kto będzie przyjacielem? Kto wrogiem? Komu mogę zaufać, a kto wie więcej, niż wiedzieć powinien?

„ – Spędzić wieczność bez prawa głosu to wyrafinowana tortura. – Helena nie odrywała wzroku od głowy kobiety.
– Jej to pasuje. Przecież nie narzeka. – Fikuśny beret zarechotał.”

„SOS – Stowarzyszenie Obrońców Smoków”, Anna Nowicka, Ola Bylica

W historii przemycane są drobne smaczki dotyczące motywów kulturowych czy społecznych, które budzą uśmiech. Czasem wprost, zajmując trzy strony, czasem tylko jednym zdaniem, Mały Czytelnik może usłyszeć o różnych stereotypach, niesprawiedliwościach i sytuacjach tak dobrze znanych z życia codziennego. To w fantastyce lubię najbardziej – jej uniwersalność. Może i latają smoki, może i się teleportujemy, ale jaskinię chroni grupka zawziętych naukowców, kobiety spotyka nierówność, a dzieci powinny nie przeszkadzać i nie mieszać się w sprawy dorosłych. Nie brzmi to pięknie, bo takie nie jest – ale dzięki temu dzieci mogą zmierzyć się z tymi tematami w skórze swoich bohaterów.

Dostosowanie do odbiorcy

Zostało zrobione to dobrze.

Świadczy o tym nie tylko rechot czy zaciekawienie Małego Człowieka, ale też odbyte rozmowy pomiędzy czytaniem kolejnych rozdziałów. Bezproblemowo przywoływane były postaci (szczególnie, gdy można było mnie tym samym poprawić, wiadomo, nie znam się, jak zawsze) czy ciekawsze wydarzenia.
Nie tylko rozmiar tekstu jest dostosowany, ale i tempo akcji – opieramy się w dużej mierze na dialogach, nie tworzymy zbyt długich opisów. Gramy zaciekawieniem dzieci, utrzymujemy uwagę przez zwroty akcji czy dynamiczne wypowiedzi – nie chodzi tu o to, że olaboga, dzieci to teraz tylko te telefony, nic nie jest w stanie je przytrzymać na dłużej. Jest to po części prawda (polecam Instytut Cyfrowego Obywatelstwa), ale nie tyczy się tylko naszych pociech, ale w szczególności nas, dorosłych. Jednocześnie, jako człowiek pracujący z dziećmi w szkole, czuję się uprawniona do stwierdzenia, że utrzymanie uwagi sześciolatka, siedmiolatki czy ośmiolatka dłużej niż kilka minut zawsze wyzwaniem było i będzie. Młode mózgi, ot tyle.

SOS - Stowarzyszenie Obrońców Smoków - recenzja - Ola Bylica - Anna Nowacka - Wydawnictwo Kropka

Wracając z dygresji – nie chodzi tu w dużej mierze o otaczający nas obecnie świat, a o sztukę dobrego pisania dostosowanego do wieku odbiorcy. Zerknijcie do literatury dziecięcej i młodzieżowej – to normalne i dobre. Sama pamiętam, jak z radością przeczytałam „Hobbita” i sięgnęłam od razu po „Władcę Pierścieni” – no i tyle z tego było w tym wieku, bo odbiłam się od rozbudowanych rodzinnych zależności i opisów krajobrazu (heloł, gdzie moja akcja??). Kilka lat później wróciłam do tej lektury i pochłonęłam ją z przyjemnością – po prostu nie była ona pisana do dzieci.

„ Smok rezolutnej księżniczce zapewnił alibi. Zjedzonej arystokratki raczej nie dało się siłą wydać za mąż.”

„SOS – Stowarzyszenie Obrońców Smoków”, Anna Nowicka, Ola Bylica

Prócz dopasowanej struktury, mamy też dużo humoru, a wiadomo, że nawet o trudnych rzeczach (jak stereotypy) łatwiej się mówi, gdy przeplatane są żartobliwymi metaforami – tak jest prościej. Prócz rozluźniania atmosfery humor de facto definiuje tę książkę, widoczny jest i w samych postaciach, i w ilustracjach i w sposobie przedstawiania wielu scen. Dobrze czyta się lektury zabawne i jednocześnie z sensem.

Język. Proszę ja Was, język jest bardzo, bardzo przemyślany. Metafory trafiają w serce młodszych odbiorców, tekst jest zrozumiały na poziomie 6+ i nikt nie próbuje nikomu zmyślać, że dzieci przecież nie zrozumieją, że nieważne, jak będziesz większy to się dowiesz. Lubię, gdy traktuje się czytelnika jak myślącego człowieka – nawet (a może szczególnie), gdy jest nieduży rozmiarem.

Ilustracje

Mogłabym powiedzieć, że przez znajomość ilustratorki nie jestem obiektywna. Ale to bujdy na resorach, kto nie jest uszczypliwy dla swoich znajomych, ten niech pierwszy rzuci kamieniem. Nawet nie o wredności mówię (a mam jej sporo), tylko o zdolności spojrzenia na coś okiem krytycznym – na szczęście może ja nie muszę, bo wyręczyły mnie w tym osoby trzecie, którymi się posłużyłam (hue hue).

„Dołączony był też liścik: „Na zaś. Nie certolcie się z tym barachłem!””

„SOS – Stowarzyszenie Obrońców Smoków”, Anna Nowicka, Ola Bylica
SOS - Stowarzyszenie Obrońców Smoków - recenzja - Ola Bylica - Anna Nowacka - Wydawnictwo Kropka

Dając „SOS” w ręce doświadczonego pisarza-poety, nie dość, że usłyszałam śmiech po pierwszych stronach, to dodano do tego kilka mądrych zdań. Nie wpadłam na ich spisanie lub nagranie, więc będę parafrazować.
Parafraza: książka jest dowcipna. Z przyjemnością się ją przegląda, czyta kolejne zdania. Jest tyle dobrych książek dla dzieci, które po otwarciu odrzucają ilustracjami bez wyrazu, bez pomysłu. A tutaj widać, że zostało to przemyślane. Są dowcipne, charakterystyczne i mają w sobie to coś.
Kurtyna. Nic dodać, nic ująć. Prawie.

„ – WYŁAŹ, KANALIO! – wrzasnął Staszek (…).
– SŁYSZAŁEŚ? ODDAWAJ MI MATKĘ!”

„SOS – Stowarzyszenie Obrońców Smoków”, Anna Nowicka, Ola Bylica

Chciałabym dodać, że wybór niebiesko-zielonego koloru na motyw przewodni to ciekawe posunięcie. Książka utrzymywana jest w klimacie zagadki (a może ciągu zagadek), ten burgund (nie znam się na kolorach, wybaczcie ewentualne pomyłki) dobrze z fabułą gra.
Kreska jest charakterystyczna i ośmielę się powiedzieć, że niekoniecznie wprost charakterystyczna dla ilustratorki (zachęcam do zapoznania się z jej twórczością), co dla książki. Wiedząc, że prawdopodobnie szykują się kolejne części, cieszy to moje serducho – bo tworzymy tym samym element trwały i łatwo rozpoznawalny. A twórczość Oli Bylicy nie będzie ograniczona tylko do tego cyklu, a będzie on częścią jej portfolio.

piórko - bthegreat.pl

Wpis, jak zawsze, przeplatam cytatami, bo uważam, że dobrze oddają klimat, który otacza Stowarzyszenie Obrońców Smoków i dobrze obrazuje moje zdanie.

Książkę z całego serca polecam. Żeby wszystko było przejrzyste: nie dostałam za napisanie tego tekstu ani złotówki. Otrzymałam za to egzemplarz książki z zobowiązaniem, że ją przeczytam i coś o niej napiszę – według wydawnictwa obecna cena wynosi 31,40 zł, więc może na tyle wyceniona została ta wymiana barterowa 😉 Tak czy inaczej, książkę przeczytać chciałam.
Czekam na dalsze części. I inne książki o smokach? Może usiądę dziś znów do „Ziemiomorza”, bo nie wszystkie części przeczytałam, a smoki mnie wzywają <3

Jeśli podobał Ci się ten tekst, zachęcam do zerknięcia do innych moich wpisów – o książkach i nie tylko.
Tyle ode mnie na dziś, trzymajcie się!

„SOS – Stowarzyszenie Obrońców Smoków”, czyli czemu takie książki nie wychodziły 15 lat temu??
Przewiń na górę