[Pozytywne historie] Gwizdek, musztarda i Starszy Pan

gwizdek - starszy pan - pozytywne historie - bthegreat.pl

Wierzę w to, że nawet nasza najbliższa okolica ma wiele tajemnic, które czekają na odkrycie. Każdy przechodzień to zbiór historii i zagadek. Dzięki ogłoszeniu, które powiesiłam u siebie na klatce i musztardzie, której zabrakło, miałam okazję otworzyć drzwi, które skrywały zdecydowanie więcej niż jedną opowieść. I czekają na moment, aż ktoś ich wysłucha.

piórko - bthegreat.pl

Ogłoszenie

Kiedy pozamykali nas w domach, a szkoły przestały funkcjonować, po internecie krążyły prośby, by zaopiekować się osobami starszymi i chorymi w swojej okolicy. Wtedy młodzież mogła jeszcze wychodzić na spacery, a maseczki nie były obowiązkowe, więc chwyciłam w wolnej chwili kartkę papieru i napisałam ogłoszenie.

pozytywne historie - czerwony gwizdek - sąsiedzkie wsparcie - starszy pan - bthegreat.pl
Jakość nie zachwyca, ale nie chciałam teraz wychodzić na klatkę tylko po to, żeby zrobić jedno zdjęcie. Siedzimy w domu! Kliknij, żeby zobaczyć pełen rozmiar 🙂

Wygląda dość nieskomplikowanie i o to właśnie chodziło – żeby osoba szukająca pomocy mogła z łatwością o nią poprosić. Sąsiad z naprzeciwka przyszedł z resztą jednego wieczoru, żeby pochwalić pomysł i podziękował za taką inicjatywę. Od razu się milej człowiekowi na sercu robi!

Przez dzień czy dwa nikt się o pomoc nie zwracał, o nic nie prosił, więc robiłam zadania z matmy, chodziłam z psem na spacery i czytałam książki.
Aż tu pewnego razu, kiedy wkładałam naczynia do zmywarki, rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu.

Potrzeba pierwszego rzędu czyli dajcie mnie musztardy

Byłam pewna, że to kolejna oferta nie do odrzucenia od jakiegoś telemarketingu, bo w tamtym czasie ochoczo do mnie wydzwaniali. Mimo wszystko wytarłam wilgotne ręce o ścierkę i chwyciłam telefon. Jak się w toku opowieści okaże, bardzo dobrze, że odebrałam.

Z drugiej strony usłyszałam dość wysoki głos, ale nieco załamujący się, więc musiał należeć do osoby starszej. Trochę było mi głupio, ale naprawdę nie umiałam się zorientować czy zadzwonił do mnie starszy pan, czy pani.

Kiedy już otrząsnęłam się z początkowego zdezorientowania, zaczęłam wiązać fakty i słuchać tego, co druga osoba próbuje mi przekazać.
Okazało się, że dzwonił sąsiad (lub sąsiadka), który mieszka dokładnie nade mną. Kojarzyłam tego lokatora po tendencji do oglądania wiadomości tak głośno, że siedząc w swoim pokoju znałam wszystkie dane osobowe osoby zaginionej w Porębie Małej. Sąsiad dzwonił, bo syn robiąc mu zakupy zauważył ogłoszenie i zostawił mu mój numer telefonu, gdyby czegoś mu zabrakło.

Jak się okazało, zabrakło przedmiotu pierwszej troski, a mianowicie musztardy. Przecież bez niej parówki nie smakują tak samo!
Sąsiad był nieco zakłopotany całą sytuacją i ewidentnie nie chciał zajmować mi czasu ani tworzyć problemów. Miły był to człowiek, a przynajmniej tak brzmiał, więc szybko zapewniłam go, że musztardę dostarczę.

Poszukiwania żółtego nektaru bogów

Nie jem musztardy, u mnie w domu kompleksowe zakupy robi tata, więc stojąc przed półką w sklepie miałam w głowie mętlik. Rodzajów było pięć przynajmniej, a każdy kolejny brzmiał bardziej egzotycznie. W końcu wzięłam taki o średniej ostrości, próbując znaleźć jakiś złoty środek.

Przyszłam do domu, zdezynfekowałam ręce i samą musztardę, po czym ruszyłam po schodach w górę. Chciałam jak najszybciej dostarczyć ten jakże niezbędny żółty nektar bogów.

Kiedy stałam przed drzwiami, rzuciło mi się w oczy, że są dwa wizjery – jeden klasyczny, mający już swoje lata i drugi nowszy. Pewnie syn zamontował, żeby starszy pan/starsza pani mógł lepiej zobaczyć, kogo przywiało na jego wycieraczkę.

Kiedy drzwi zaczęły się otwierać, przed oczami stanął Starszy Pan (którego tak teraz będę w opowieści przedstawiać) o śnieżnobiałych krzaczastych brwiach, brodzie i niewielkiej, roztrzepanej fryzurze. Przed oczami stanął mi od razu Pilot z filmu „Mały Książę”, a kolejne obserwacje tylko utwierdzały mnie w tym przekonaniu.

gwizdek - pozytywne historie - starszy pan - bthegreat.pl
Kadr z filmu, pożyczony ze strony mamotoja.pl

W jaskini Starszego Pana

Opowieści

Wręczyłam Panu musztardę, wymieniłam kilka zdań i chciałam odejść – tak byłoby dla niego najbezpieczniej. Ale że wykorzystał chwyt samotnej starszej osoby, weszłam. Nawet nie wiecie, ile razy musiałam powtarzać, że nie, herbatki czy kawki się nie napiję, bo nie jest to dobry pomysł w obliczu pandemii i jego wieku.

Nie dotykałam niczego, a na krześle w salonie usiadłam „półdupkiem”, nie chcąc chwycić za oparcie czy stół. Kiedy już siedziałam w pozycji prawie wygodnej, Starszy Pan dosiadł się z drugiej strony i zaczął opowiadać. Ewidentnie potrzebował słuchacza, a że mówił ciekawie i nie zalewał mnie, czekając czasem na moją opinię, zamknęłam usta i słuchałam.

Starszy Pan mógłby mieć lat 75, jak i 95. Włosy miał naprawdę śnieżnobiałe, w oczach błysk i zaskakująco dobry słuch. Po głośnej telewizji spodziewałam się raczej, że będę musiała mówić głośno i powoli, a tymczasem okazało się, że słyszy on lepiej niż znaczna część ludzi powyżej sześćdziesiątki.

Sytuacja ta miała miejsce prawie miesiąc temu, więc nie pamiętam wszystkich szczegółów, a niestety nie wpadłam na tak genialny pomysł, żeby je wcześniej zapisać. Widzisz Paulina, tyle razy mówiłaś, że kluczem jest zapisywanie na bieżąco, a znowu zapomniałam…

Dowiedziałam się, że Starszy Pan miał żonę, Zofię, której uroda dorównywała mojej. Sztuki komplementowania możemy śmiało uczyć się od osób starszych. Ma grono prawnuków i miejsce podobne do ołtarzyka, gdzie trzyma ich rysunki i inne twórcze dzieła. Z pewnością cieszy się z ich każdego przyjazdu.

Mieszkanie było urządzone w starym stylu, ale gdzie nie spojrzałam, widać było wspomnienia i historie. Rzesza pamiątek, obrazów i figurek aż się prosiła o zapytanie: „A skąd ta rzecz?”. Starszy Pan wspomniał też, ze jedna z wnuczek (lub prawnuczek, pewna nie jestem) na imię ma Zosia. Dużo się uśmiechał i mówił o rodzinie jedynie w ciepłych tonach.

Głupie stereotypy

Po pewnym czasie spytał mnie, czy może się param informatyką czy grafiką. Odpowiedziałam, że raczej nie i bliżej mi chociażby do biologii, niż tych klimatów. Zaoferował mi, że gdybym potrzebowała jakiejś grafiki, to on chętnie wykona, bo to lubi – zdziwiłam się, ale uśmiechnęłam się miło i podziękowałam. W duszy zaśmiałam się wyobrażając sobie kilka zdjęć sklejonych drżącą ręką w paincie. Och, jak bardzo powinnam się była powstrzymać…

Starszy Pan musiał wyczuć moją konsternację, bo po chwili prowadził mnie do swojej pracowni. Na nic były moje protesty, że nie powinnam, że zdrowie. Jedyne, co mogłam zrobić, to trzymać dystans i grzecznie dreptać za nim.

Tajemnicza pracownia

Kiedy otworzył drzwi, zaśmiałam się sama z siebie i swojego stereotypowego myślenia. Jestem prawie pewna, że parsknęłam – tak bardzo myliłam się w swoich osądach.
Czułam się, jakbym weszła do pokoju nastolatka, który spędza całe dnie grając połączonego z pracownią studenta informatyki wkładającego w tą dziedzinę całe swoje serce.

Wszędzie stały maszyny. Monitory były chyba trzy, na biurku oczywiście stała klawiatura, a w około wisiały przeróżne kable. Przy oknie znajdowała się drukarka i kilka innych urządzeń, których nazw i zastosowań nie znam. I kto okazał się informatycznym laikiem?

Starszy Pan zaczął opowiadać o tym, że w wolnym czasie zajmuje się tworzeniem różnych przedmiotów z użyciem drukarki 3D (jedna z maszyn zidentyfikowana, dobrze wiedzieć) i mówiąc otwierał kolejne szuflady, szukając czegoś. Powiedział, że musi mi dać coś na pamiątkę, żebym o nim nie zapomniała i kiedy odwrócił się, zobaczyłam nieduży, czerwony gwizdek z wężem ułożonym w kształt litery S.

Widziałam w swoim życiu kilka przedmiotów z drukarki 3D, więc dość szybko zauważyłam, że musi być to porządna maszyna, bo na gwizdku nie było znaczących śladów po procesie tworzenia.

Starszy Pan powiedział, że każda kobieta powinna mieć gwizdek, żeby w razie potrzeby głośno zagwizdać. Jak on to ujął, hultaje z pewnością się przestraszą 🙂

Lokalne tajemnice

Chwilę później się pożegnaliśmy, a ja wróciłam do domu z szerokim uśmiechem na twarzy, gwizdkiem w dłoni i przeczuciem, że jeszcze odwiedzę Starszego Pana, gdy sytuacja się uspokoi.

Tak jak teraz sobie myślę, Starszy Pan przypomina mi też jednego z bohaterów książki „Miłość z widokiem na Śnieżkę”. Ci, którzy ją czytali, z pewnością wiedzą, o kogo mi chodzi.

piórko - bthegreat.pl

Takich ludzi jest więcej. Mogą być Twoimi sąsiadami, sprzedawcami w sklepie, który odwiedzasz bardziej z przyzwyczajenia niż konkurencyjnych cen lub po prostu przechodniami. Warto przełamać się i zacząć rozmowę. Tyle opowieści czeka na swój moment, tyle historii aż rwie się by być opowiedzianym.
Dajmy im taką szansę.

[Pozytywne historie] Gwizdek, musztarda i Starszy Pan
Przewiń na górę