Psy są różne. Czegokolwiek byśmy nie robili, nie znajdziemy dwóch takich samych. Chociaż czasem bardzo byśmy chcieli.
Niektóre czworonogi można określić ekstrawertykami – kochają wszystko, co się rusza, odnajdują się w dużych grupach i nawiązywanie nowych znajomości mają we krwi. Są też takie psy, które czują się najlepiej w znanym sobie towarzystwie i raczej nie umieją zachować się poprawnie w sytuacji z nieznanymi im osobami.
Gdyby narysować na ziemi linię i kazać psom ustawić się po jednej ze stron, Beethoven stanąłby na skraju, jedną łapą i ogonem zahaczając o pierwszą grupę – bardziej pasuje do tego drugiego typu. Ale to nie oznacza, że nie da się z nim podróżować.
Da się, i to jeszcze jak!
Pies w pociągu – to nie takie straszne
Mieszkam z psem w Warszawie, wielkim węźle komunikacyjnym, a mimo wszystko nie korzystaliśmy z możliwości, jakie daje podróż pociągiem.
Nie raz, nie dwa pokonywałam duże dystanse pociągiem, ale nie mogłam się przełamać i spróbować załadować się do wagonu z Beethovenem. Bałam się, że w ścisku będzie nerwowy, kłapnie na kogoś, inną osobę obszczeka, piszczeć będzie przez całą podróż.
Cały stres i strach był zupełnie niepotrzebny. Może to czas, żebyście i Wy się odważyli?
[Pozytywne historie] Przygoda z północy – Zuza i Major
Brakowało mi prawdziwych Pozytywnych historii, takich z krwi i kości. Na szczęście mój Instagram nie służy tylko do marnowania czasu, ale też do poznawania ciekawych ludzi.
A że zbliża się czas, gdy blog zostanie zalany tekstami okołopodróżniczymi, pozytywna historia o młodej dziewczynie z północy i jej psie, pomoże wdrożyć się w ten klimat.