Nie siedzę w psim świecie tak, jak kiedyś
Napisałam ostatnio, że nie siedzę w psim świecie tak, jak kiedyś i dostałam wiadomość: „Co przez to rozumiesz?”. Wiadomość bardzo sympatyczną, ale jednak w dużej mierze niespodziewaną. Zaczęłam myśleć.
Napisałam ostatnio, że nie siedzę w psim świecie tak, jak kiedyś i dostałam wiadomość: „Co przez to rozumiesz?”. Wiadomość bardzo sympatyczną, ale jednak w dużej mierze niespodziewaną. Zaczęłam myśleć.
Minęły prawie dwa miesiące i nie umiałam się zebrać, żeby coś opublikować. Żeby działać w mediach społecznościowych, wrzucić zdjęcie zachodzącego słońca, pokazać piękne widoki, które dane było mi zobaczyć. Jutro są moje urodziny. Nie chcę trzymać tego dłużej.
To nie jest pierwsze ani ostatnie pożegnanie, ale liczę, że jest to element układanki, który sprawi, że supeł schowany gdzieś między czwartym a piątym żebrem, wciśnięty między płuca, wreszcie puści. Wiele osób napisało piękne słowa, dzieliło się swoimi wspomnieniami, a ja prócz zabrania głosu na pogrzebie, nie byłam w stanie powiedzieć czegokolwiek publicznie. Dzisiaj to robię. Dla siebie, dla Pana i dla tych wszystkich, którzy Pana znali.
Mam wrażenie, że w kwestii życzeń noworocznych nie odkryję już Ameryki – większość zostało powiedziane, napisane i przekazane. Dlatego dziś mogę jedynie opowiedzieć historię, która przydarzyła mi się tuż przed świętami, a z której może wynieść coś każdy z nas.