[Recenzja] Statystycznie rzecz biorąc – książka (nie) tylko dla matematycznych świrków

statystycznie rzecz biorąc - recenzja - bthegreat.pl

Nigdy nie pisałam wpisu poświęconego jednej książce. Nie jestem krytykiem literackim, nie mam papierów czy uprawnień. Ba, nawet matury podstawowej nie zdałam. Nie moja wina, że za młoda jestem.
Zapraszam do opowieści pełnej humoru, ironii i kilku matematycznych nazw. I wbrew pozorom, „Statystycznie rzecz biorąc” nie jest dobrą pozycją do czytania przed snem. (Chyba, że planujecie nie spać w ogóle.)

piórko - bthegreat.pl

Statystycznie rzecz biorąc, książki inne niż przygodowe kończę na setnej stronie.

Niestety.
Poradniki, biografie, książki historyczne – większość z nich była zbiorem słów i zdań, a nie prawdziwymi książkami. Można być największym zapaleńcem w swojej dziedzinie, ale jeśli nie umie się tego przekazać, druga strona chętniej utnie sobie drzemkę niż obejrzy kolejną prezentację. I nie, WordArt i zaskakujące przejścia nic tu nie zmienią.

Nieprzypadkowo większość książek, które wymieniałam w swoich książkowych zestawieniach dotyczą przygód. Wyobraźni i czarów. A z resztą, sami sprawdźcie, może słyszeliście o którychś z tych tytułów?

Do poczytania #1
Do poczytania #2

Wróćmy do tematu naszej matematyczno-statystycznej perełki. Jak już wspominałam niejednokrotnie, lubię matematykę. Lubię liczyć, a w szczególności wyliczać – rozwiązanie równania daje mi satysfakcję podobną do położenia ostatniego puzzla. Spełnienie artystyczne.

Jednak żyjemy w społeczeństwie, którego większości, a przynajmniej dużej części, matematyczne problemy nie są po drodze. Nie umiem zbyt dobrze w statystykę, więc nie powiem jaka część ludzi na słowo „całki” reaguje rozbieganym wzrokiem, ale mogę z pewnością stwierdzić, że jest ich sporo.

Statystycznie rzecz biorąc, śmiałam się w głos na każdej stronie.

A jest ich 293.
Nie licząc bibliografii oczywiście, choć tam mogłabym się uśmiać próbując to wszystko wklepać w wyszukiwarkę. Sam sposób odnoszenia się Janiny do różnych badań i filmów w książce powinien dostać Nobla. Kto inny zwraca się przy gwiazdkach bezpośrednio do czytelnika, śmiejąc się z niego razem z nim?

Odnośnik do owcy miziającej zdjęcie chrapkami brzmiał następująco:

„Dobrze, wiem, że wszyscy chcecie to zobaczyć! Owcę miziającą prezydenta chrapkami zobaczycie na stronie National Geographic po wpisaniu frazy: sheep recognize celebrity faces”.

„Statystycznie rzecz biorąc”, rozdział „Skąd wiemy, że owca rozpoznałaby na ulicy prezydenta?”

Tylko nie wpisujcie teraz tej frazy, bo wpis się jeszcze nie skończył, a przecież i tak bez opisu Janiny filmik wiele Wam nie da. No może dawkę słodyczy. I ciekawe obserwacje, jeśli jesteście urodzonymi badaczami. Ale to tyle.

Prócz śmiesznych dopisków, książka opierała się na treści przemyconej w lekki sposób. Dzięki licznym anegdotkom, historiom z życia i fantastycznym porównaniom, wiedza wpadała do głowy całkiem samoistnie. A i tak najbardziej lubię wszelkie opowieści o Irlandzkich studentach. Jak przeczytacie, zrozumiecie i przyznacie mi rację. Zobaczycie.

„Moja osobista teoria jest jednak trochę inna i stanowi, że to wszystko przez zasadę kontrastu i że przy nauczycielach, najsmutniejszych ludziach świata, postaci rannych żołnierzy nagle stały się nad wyraz pogodne. Nie, serio, spróbujcie kiedyś komuś po raz sto trzydziesty ósmy bezskutecznie tłumaczyć, jak liczyć prawdopodobieństwo, jednocześnie nogą odpychać studenta, który zasnął i sturlał się pod katedrę, i jeszcze drzeć się do Rudego spod okna, żeby natychmiast przestał udawać pirata z lornetą zrobioną z tablic statystycznych. Jeśli to nie jest wojna, to ja nie wiem, co nią jest.”

„Statystycznie rzecz biorąc”, fragment z rozdziału „Na koniec: Dlaczego wciąż się wzruszam na myśl o bezdomnych lamach?”

O tym mówiłam.

Statystycznie rzecz biorąc, wyniosłam z tej książki więcej niż kilka mądrych słów.

Książkę „Statystycznie rzecz biorąc” mam dzięki wydawnictwu WAB, o czym wspominałam w tym poście na Instagramie. Przyszła do mnie wraz z „Najlepszym miastem świata” i przyznaję się bez bicia, że to po tej drugiej spodziewałam się więcej mądrości i wartości. Pierwszą traktowałam jako lekką lekturę.

Prawie się nie pomyliłam.
Ale jakby nie patrzeć, prawie robi różnicę.

statystycznie rzecz biorąc - recenzja - wydawnictwo WAB - najlepsze miasto świata - bthegreat.pl
Dwie niebieskie perełki od wydawnictwa WAB.

Po skończeniu książki szybko nawiązałam kontakt z Janiną, żeby podzielić się wrażeniami. Nie chciałam mówić zbyt dużo, bo planowałam napisać recenzję, ale nie chciałam też zostawić Janiny bez żadnej informacji. Dlatego też, powiedziałam to:

Ona jest słodko-gorzka. Taka, jaka była dla mnie książka „Będzie bolało”*. Przez większość haha hihi, ale jak dochodzimy do sedna, to aż mnie na chwilę zmroziło. Bo tak, jesteśmy odpowiedzialni za to, jak postrzegana jest nauka. I to TRZEBA zmienić, bo pokolenie szarlatanów wyrośnie. Książka wspaniała, świetnie się przy niej bawiłam.

Po kilkudniowych przemyśleniach, nic się w tym temacie nie zmieniło. Gorzka prawda i kolejne nieco niewygodne fakty przebijały w żartach. Chwytałam je między wierszami. Dopiero ostatnie rozdziały, ostatnie strony bezpośrednio zwróciły uwagę na to, że sami sobie szkodzimy. Nie chcę psuć Wam zabawy, bo odkrywanie tej prawdy o sobie, społeczeństwie i nauce odniesie najlepsze skutki, jeśli dojdziecie do tego sami.

Bez mojej pomocy i sugestii.

*To jest książka, która jest dla mnie majstersztykiem tytułu. Ten, kto czytał, a się nie zgadza, jest mile widziany w komentarzach czy wiadomości prywatnej. Bo to naprawdę wspaniała robota.

Statystycznie rzecz biorąc, każde zdanie może być cytatem.

Nie znam wielu pisarzy, którzy umieją zamknąć esencję w jak najkrótszej formie. Lać wodę umie prawie każdy, ale sztuką jest pisać tak, by każde zdanie miało znaczenie.
I Janina to potrafi.
Dla przykładu:

„No i był jeszcze kolega z teologii, który pilnował drzwi, czy przypadkiem ktoś nie nadchodzi, bo zgodnie uznaliśmy, że jemu najbardziej przyda się ćwiczenie cierpliwości w wypatrywaniu tego, co być może nigdy nie nadejdzie.”

„Statystycznie rzecz biorąc”, fragment z rozdziału: „Na koniec: Dlaczego wciąż się wzruszam na myśl o bezdomnych lamach?”

„Ja w ogóle lubię historie o ludziach, którzy wynaleźli jakiś pierwiastek, a jeszcze przy okazji operę i kilka sonetów trzynastozgłoskowcem trzasnęli. Ja zawsze sobie wtedy myślę, że spoko, dobrze, że ja w tym czasie zdążyłam jedynie zrobić test, jakim rodzajem pizzy jestem.
I jeszcze mi wyszło, że hawajską.

„Statystycznie rzecz biorąc, fragment z rozdziału: „Czy kiedy wychodzimy z psem na spacer, to średnio mamy po trzy nogi?”

A jeśli po tym wszystkim, co tu napisałam, wciąż żal Wam tych trzydziestu złotych* na „Statystycznie rzecz biorąc”, to możecie czuwać, bo w ciągu najbliższych dni będzie okazja do wygrania jednego egzemplarza na moim Instagramie. Zasady tworzę ja, więc prosto nie będzie, ale w życiu nie ma letko!

*Jestem w stanie sobie to poniekąd wyobrazić, bo te trzydzieści złotych można wydać na szczepienie na grypę. A leżąc (no dobrze, siedząc, bo nie umiem pisać na leżąco) w łóżku rozumiem, że to mogłoby się przydać. Ale spokojnie, odmówicie sobie czekolady kilka razy czy kawkę ze znajomą zamienicie na równie ekskluzywne ekspresso z domowego ekspresu (zbieżność nazw nieprzypadkowa) i będziecie mogli książkę kupić. Voila!

piórko - bthegreat.pl

Jeśli na słowo „statystyka” pojawia się Wam błysk w oku i zaczynają drżeć ręce, sięgnijcie po tę książkę. Jeśli na dźwięk „statys…” jesteście po drugiej stronie ulicy i rozglądacie się za bunkrem, sięgnijcie po tę książkę. Wszystkim coś da.

Niezależnie od tego, czy czytacie wszystkie badania amerykańskich naukowców, czy wierzycie tylko swojej babci, przeczytajcie „Statystycznie rzecz biorąc”. Bo warto.

[Recenzja] Statystycznie rzecz biorąc – książka (nie) tylko dla matematycznych świrków
Przewiń na górę