Przywołanie jest jedną z najważniejszych umiejętności naszego czworonoga. Dzięki tej komendzie możemy zapewnić mu bezpieczeństwo odwołując go od podejrzanego jedzenia na trawniku, ruchliwej ulicy czy też dzikiego zwierzęcia. Niestety wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, że nie adoptujemy/kupujemy psa wraz z idealnym przywołaniem. Jeśli żyjesz w takim przekonaniu, Twoja bańka nieświadomości właśnie pękła.
Na moment obecny jestem w stanie odwołać Beethovena od praktycznie wszystkiego. Przegrać mogę z ukochanymi babciami, jednak w większości sytuacji pies przybiegnie do mnie – mniej lub bardziej żwawo. Z tą umiejętnością było w naszym życiu różnie, na początku Bet przybiegał wtedy, kiedy chciał. Zadaniem tego wpisu jest przekazać Wam moje sposoby na wypracowanie z psem przywołania, jednak nie łudźmy się, nauka trwa pewien czas.
Uwaga, powiedzenie głośno „do mnie!”, „chodź tu!” czy nawet obu komend jednocześnie nic nie da, jeśli nie nauczycie psa przywołania. Tego NIE kupujecie w pakiecie ze szczeniakiem.
Ćwiczenia przeze mnie sugerowane sprawdziły się u nas i/lub psów znajomych, są tylko podpowiedzią. Nie jestem profesjonalnym trenerem, mogę jedynie pokazywać co u mnie zdało egzamin.
Klasyczne przywołanie
Wymagamy od psa przybiegnięcia do nas a następnie nawiązania kontaktu wzrokowego. Przy okazji może usiąść, bo na przykład Beethovenowi jest wygodniej patrzeć mi w oczy gdy siedzi.
Po co ma na nas patrzeć?
Chodzi o to, by jego móżdżek był dokładnie tutaj, a nie bawił się jeszcze z innymi psami czy czuwał kiedy zwierzyna się ruszy. Zmuszamy go do skupienia się na nas i zostawienia tamtych spraw – przecież to, że przewodnik jest ważniejszy od otoczenia, chcemy osiągnąć 😉
Przywołanie w kawałkach
1. W miejscu bez dużej ilości rozproszeń (nigdy nie wrzucamy od razu czworonoga na głęboką wodę!) pozwalamy psu na zajęcie się sobą, może wąchać krzaczki czy radośnie truchtać niedaleko nas. Następnie wołamy psa poprzez powiedzenie jego imienia + komendy. Gdy zwróci się w naszym kierunku i zrobi chociaż kilka kroczków, zaczynamy nagradzać słownie bądź wyciągamy zabawkę. Możemy podskakiwać, piszczeć lub uciekać, aby przyspieszyć powrót pupila do nas. Smakołyki dajemy z ręki, przy sobie. Zwalniamy psa do biegania, kolejną komendę mówimy pewien czas później.
Gdy pies w łatwym dla niego otoczeniu przybiega do nas, przechodzimy do kroku 2.
2. W tym samym miejscu przywołujemy psa do siebie i nagradzamy, jednak nie zwalniamy do biegania. Czekamy aż sam zaproponuje kontakt wzrokowy poprzez spojrzenie się na nas. Jeśli pies nie był nigdy uczony poprzez taką metodę, możemy czekać nawet kilkanaście minut. Oczywiście później nagradzamy zabawą czy smakołykiem i zwalniamy.
Gdy pies w łatwym dla niego otoczeniu przybiega do nas, a następnie nawiązuje kontakt wzrokowy, przechodzimy do kroku 3.
3. Pierwsza część wygląda tak samo, wołamy psa, nawiązuje on z nami kontakt wzrokowy, który przedłużamy. Niech skupienie na nas trwa na początku 0,5 sekundy, następnie 1 sekundę aż dojdziemy do około 5 sekund. Ten czas powinien nas utwierdzić w tym, że móżdżek psa jest skoncentrowany właśnie na nas. Nagradzamy sowicie i zwalniamy.
Gdy pies w łatwym dla niego otoczeniu przybiega do nas, a następnie nawiązuje kontakt wzrokowy przez kilka sekund, przechodzimy do ćwiczeń w nieco trudniejszym miejscu. Nie wymagamy od razu skupienia, tylko od nowa przechodzimy przez wszystkie trzy kroki.
Inne sposoby
Kontakt – jest to sztuczka. Polega na dotknięciu Twojej dłoni bądź kolana przez psa. Po dłuższych ćwiczeniach pupil przybiega z pewnej odległości i „odmeldowuje się” przy Tobie. Sposób ten nie gwarantuje nam skupienia móżdżka na nas, tylko szybkiego przybiegnięcia i równie prędkiego zostawienia nas.
Przyspieszanie przywołania – naszego psa trzyma inna osoba, a my wołając biegniemy w przeciwnym kierunku. Po chwili pies jest wypuszczany i przez nakręcenie biegnie do nas bardzo szybko. Hojnie nagradzamy i możemy powtórzyć ćwiczenie.
To wszystko co wiem, jeśli z biegiem czasu czegoś się dowiem, to będę na bieżąco uzupełniać wpis 🙂