Nowinki

[Recenzja] Gdzie śpiewają raki

Wyobraźcie sobie raj introwertyka kochającego przyrodę (mam wrażenie, że to częste połączenie). Mały drewniany domek schowany pośród szuwarów, słońce leniwie zaglądające przez okno, drzwi wybiegające na leśną ścieżkę, która aż woła, żeby nią przejść – bez pośpiechu. Jesteś tam, gdzie śpiewają przysłowiowe raki (z ang. „where the crawdads sing”). A teraz przewróćcie tę utopijną wizję do góry nogami, wplątując w nią samotną, przerażoną sześciolatkę. I morderstwo.

Urodzinowe o wszystkim i niczym

Każdy, kto trochę więcej w swoim życiu pisał i niedajboże zrobił sobie przerwę lub zaczął na tym zarabiać (jak się okazuje, obie rzeczy potrafią wybić z rytmu), kiedyś dochodzi do ściany. Siada i nie wie o czym pisać, nie może się zebrać. A ja postanowiłam, że skoro kończę dziś (w dniu pisania) 19 lat, to warto wrócić do tego, co tak zachwycało i pochłaniało swego czasu czternastoletnią Zosię.
Jest na tyle kiepsko, że wpisałam w googla „what to write about”. I gapiłam się na te listy tricków, hacków i tipów. Dlatego piszę, cokolwiek, o czymkolwiek. Bo przynajmniej stukam tymi palcami w klawiaturę. Pierwszy raz od maja.

Przewiń na górę